kzwti | śro 02.07.2014, 13:59
Taki maluszek nie bardzo nadaje się do jakichś skomplikowanych sesji... osobiście przychodzą mi dwie opcje do głowy.
Raz tak jak ja robiłem - krótkie sesje z doskoku, krótkie sesje z mamą i tatą podczas codziennych zajęć i zabaw. Taki maluszek najlepiej wychodzi w sytuacjach w których czuje się najbardziej szczęśliwy, blisko mamy i taty, rodzeństwa. Ustawki z taką małą dzidzią zawsze są nienaturalne. I wierz mi największe emocje budzą zdjęcia codzienne, ciepłe i rodzinne.
I to koniecznie w naturalnym oświetleniu. Błyskanie małej dzidzi po oczach odpada. Jak ci się zacznie zrywać ze snu bez powodu - zrozumiesz o co biega tak jak mój znajomy. I jeszcze jedna rada. Czysto subiektywna - nie rób bliskich portretów samotnie śpiącej dzidzi. Po latach nie za bardzo się je chce oglądać. Jakoś tak smutno wychodzą.
Wychodzicie na spacery już? To proponuję naturalnie wyglądającą, krótką sesję w plenerze. Ot taki pstrykany spacer po prostu. Tata, mama z dzidzią na rekach, w wózku. Ogród, park, chmurki słońce i te sprawy. Naturalnie, bez udziwnień.
Patrzę na swoje prace z "dziecinnego" okresu (w dużej części robione jeszcze analogowym EOS-em 300v) i powiem Ci tak. Te naturalne, proste codzienne ujęcia i portrety śmiejących się, płaczących i usmarowanych jedzeniem buziaków są najlepsze, najcieplejsze i budzą najlepsze wspomnienia z tego okresu.
Edit: właśnie znalazłem parę analogowych zdjątek zrobionych mamie z dzidzią wśród kwiatów w przydomowym ogrodzie i w jesiennym lesie z filtrem DUTO na obiektywie - fajny efekt miękkości i rozmytych brzegów kadru - taka "bajkowa codzienność".